Archiwum styczeń 2005, strona 1


sty 04 2005 Sylwek:) - jak bylo.
Komentarze: 3

Kurde... 1 stycznia pisałam notke, jakas wyjatkowo dluga, a mi sie skasowala. Nie ma to jak ja i moj fart.

Wszystko zaczelo sie od zakupów w TESCO. Musialysmy cos kupic na nasza zajebista balange:D

W rezultacie, stoimy przy kasie z 2 litrami lodow, 3 paczkami chipsow i 2 czekoladami. A! Jeszcze bita smietana w spray'u!:D:D

Heh.... wiec, doczolgalysmy sie do klatki Kingi. O mój Boze... 5 pietro! Bez windy! ;(( Grr... a tu, na 3(albo 2..?)pietrze slyszymy odglosy typu hm... ryki pawiana w czasie godów? Nie wiem jak to dosadniej okreslic:P

Bylam wyjatkowo zaintrygowana, jak Kinia powiedziala: "Oh! Magda znowu robi imprezke!:)" - to jednak nie okazala sie Magda.

Jestesmy na czwartym pietrze... teraz to juz bylo ze 160 decybeli... juz jestem szczesliwa ze Kinia mieszka na 5, a nie czwartym pietrze, ale moje szczescie, okazalo sie ulotne:/ 3 sekundy pózniej, Kinie olsnilo:"O Matko... To Robert!!". Ja na to odpowiedzialam parsknieciem smiechu.

Robert nie byl zbytnio utalentowany. Kinia tez zdawala sobie z tego sprawe. Nie wiem ile decybeli bylo na tym piatym pietrze, ale serio - uszy wiedna.
- Robert!!!!!! Nie wydzieraj sie, slychac cie na 3 pietrze!
- Slyszysz mnie w mieszkaniu?
- W mieszkaniu nie, ale slychac cie na klatce! Wydzierasz sie!- nic dziwnego ze w mieszkaniu nie bylo tego slychac...jej brat Tomek, słuchał muzyki. "Dosyc" glosno.
- Ja sie nie wydzieram. Ja spiewam. - Hahahahahahahaaha....bardzo zabawne. - a w mieszkaniu mnie nie slyszysz, to w czym ci przeszkdzam?
- Sasiedzi cie slysza! - Kinga juz gotowala sie ze zlosci...
- To moga sobie potanczyc! - ha-ha-ha. W przeciwienstwie do poprzedniego tekstu("Ja sie nie wydzieram..."), ten mu sie nie za bardzo udal...

Z kompletna irytacja (czyli inaczej Roarem:D) weszlysmy do jej mieszkania. Przygotowalysmy desery lodowe:P, i powkladalysmy kawalki czekolady do mieseczek...szpan:P

Przy wychodzeniu, wzielysmy nasze browary, a desery lodowe i czekolade, wlozylysmy do pudelka. To byl blad:P Do dzis pozostalosci lodow trusawkowych,czekowadowych i smietankowych i kawalki czekolady, spoczywaja na chodniku obok budek telefonicznych. 3 miseczki uratowane. 3 ranne, w stanie krytycznym.

No wiec, wrocilysmy do mnie i sie przebralysmy. To nie byl zbyt estetyczny widok - Ola i Kinia w polewie czekoladowo-truskawkowej. Mimo wszystko.

Ha! Jedziemy do wideoteki. Po dlugim czasie (z powodu braku "efektu motyla"na kasecie), pelnym komplikacji i nerwow, przybysmy do mnie. Nie mialysmy za duzo,tylko chipsy sie uchowaly, cole i jakies tam serki mialam w domu. Dokupilysmy czekolade.Jedna.Trudno.

Ok 20.05 przyszly dziewczyny. Dobrze ze nie mialysmy duzo,bo bysmy tego nie zjadly. One mialy bardzo duzo.

Musialysmy dokupic jeszcze 2 piwa. Ania chciala Redd's-y. W koncu ktos nam kupil.
I normalnie "imprezka" sie zaczyna:D:D 3 filmy("gothika","tozsamosc","nigdy w zyciu!"), 8 browców. W rezultacie wypitych 6, bo Ani piwo jednak nie smakuje. Ja 4,Kinia 2. Karola podpijala od nas po trochu, wiec nie wiem ile dokladnie.

Rano,dziewczyny sobie poszly. A ja ok 15 pojechalam z Kinia oddac kasety do wypozyczalni. I wypilysmy jeszcze po jednym. Tzn ja wypilam polowe i wyrzucilam, a Kinia tak samo, bo chyba nie chciala pic sama.

Eh... ale sie rozpisalam. Trudno:P. Koncze, pa!!!!:*

roar : :